Przejdź do treści

Czego nauczyłam się od dwójki dzieci i zmarłego mordercy?

    Wyglądali na około 7 lat, dziewczynka i chłopiec, którzy bawili się na placu zabaw. Zwykła sytuacja, która nikogo nie dziwi. Nagle dziewczynka zawołała:

    To niemożliwe.

    Możliwe odpowiedział chłopiec.

    Usłyszałam to przez przypadek i poszłam dalej. Przypomniałam sobie jednak słowa świętego Pawła z Listu do Filipian:

    Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.

    Niemal dwa tysiące lat różnicy, przepaść dziejowa, mentalna, obyczajowa, a jednak w tych sytuacjach jest punkt wspólny. Wiara. Wiara w człowieka (w dziewczynkę) i w Boga.

    Świadomość tego, że jest przy mnie Ktoś kto czuwa, nieustannie.

    Kto pomaga wstać jeśli poproszę.

    Ufa we mnie nieskończenie razy bardziej niż ja sama w siebie.

    I wciąż i wciąż budzi moje serce i umysł, abym mogła słuchać Jego i drugiego człowieka.

    Nie dlatego że Bóg mnie potrzebuje, bo On Sam jest pełnią, ale dlatego że ja potrzebuję Jego.

    Znajdywanie się w trudnej, po ludzku, sytuacji może pomóc zobaczyć inną perspektywę. Czy jednak będzie to perspektywa wiary, nadziei i miłości czy nieumiarkowania, gniewu i pychy?

    Mamy wolny wybór, możemy wybrać cokolwiek.

    Warto pamiętać, że czasami nasze to niemożliwe to Boże możliwe.

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *