Wielki Piątek jako wspomnienie śmierci Chrystusa jest równocześnie refleksją nad miłością. Tą miłością, która zaprowadziła Go na krzyż, kiedy dźwigał nasze grzechy.
Niektórzy mogą się zastanawiać, dlaczego Bóg po prostu nie mógł nam przebaczyć? Mógł, tylko że każda decyzja ma swoje konsekwencje. Jako że pierwsi rodzice zawinili przeciw Absolutowi sami będąc ludźmi nie mogli tego w pełni naprawić. Dlatego Jezus jako Bóg i Człowiek spłacił za nas ten dług. Co więcej zmartwychwstał abyśmy nie bali się śmierci i mogli mieć życie z Nim.
A oto i sonet, który napisałam jako efekt rozmyślań nad Męką Chrystusa i, niekiedy, rozdarciem wewnętrznym z powodu ziemskich miłości.
Twój pocałunek krzyżem, objęcie – Golgotą,
uśmiech – włócznią, spojrzenie – Piłata wyrokiem,
rozmowa – trzygodzinną rozpaczą i mrokiem,
uprzejmość – gwoździem, słodycz – octem i brzydotą.
Umrzeć na krzyżu? Przecież to już kiedyś było.
Czy tak bardzo Cię kocham by się na to zgodzić?
Ty – śmierć i zmartwychwstanie. Jakże to pogodzić?
Mieć przebity bok, serce by się otworzyło.
Kochać – dźwigać krzyż dniami, nocami, latami;
doświadczać zwycięstwa i triumfalnej chwały.
Chcę dzięki Tobie dojść do wiecznej szczęśliwości.
Życie za życie dać Ci z nawiązką, kwiatami –
lilją i cierniem, byś nie był zbyt zuchwały,
ale żebyśmy mogli dochować wierności.