To chyba wszystko co chciałam powiedzieć.
Choć tyle słów już zostało schowanych
tajemnych, tęsknych, niewypowiedzianych,
gdyż nie zamierzasz już nic o mnie wiedzieć.
Jeślibym mogła dokonać wyboru
miejsca i czasu naszego spotkania,
stopniowego w Tobie zakochiwania,
gdzie świat nabrał niebieskiego koloru
wybrałabym znów tę samą godzinę
i miejsce tak zwykłe jak w tamtej chwili,
gdyśmy z wirusem w koronie nie tkwili,
bez wojny. Ach Boże, przebacz nam winę!
Czy kochasz mnie mój drogi? Nie chcę wiedzieć.
Mimo że masz klucz do mojego serca
zmieniłam zamek. Brakuje już miejsca.
Tak bardzo pragnę i nie chcę Cię widzieć!
Cokolwiek zrobisz w swoim przyszłym życiu
chcę żebyś wiedział, że Ci błogosławię,
przy Tobie mojego stróża postawię,
będę się za Ciebie modlić w ukryciu.
Zachowam w pamięci nasze rozmowy
jako przykład uprzejmości i troski.
Miłość, przyjaźń jaki to temat grząski
i lęk z powodu możliwej odmowy…
Nie chcę się pławić w bólu i wspominać
co było albo co się mogło zdarzyć.
To nie jesteś Ty i nie ma co marzyć,
nawet gdy serce będzie wypominać.
Dziękuję Stwórcy, że mogłam Cię poznać,
za każdy gest, słowo i przywiązanie,
które wzbudziło moje zakochanie.
Choć nie chciałam tego przed sobą przyznać.
Nie każda miłość stanie przed ołtarzem,
ale z niej można wyciągnąć naukę.
Kochać, znaczy tworzyć piękno i sztukę.
Niektóre kończą się bólem, cmentarzem.
Nasza skończona nim się rozpoczęła,
(dlaczego serce musi tak zwariować?)
bo chcieliśmy miód i mleko próbować
nie chcąc, żeby Golgota się zaczęła.
Chwila nadejdzie, mój miły, nadejdzie
jest u drzwi czy może jeszcze wśród nocy?
Miłować z krzyża – przepis Jego mocy.
Pod krzyżem zawsze myśl moja usiędzie*.
Nie chcę prawić Ci tutaj żadnych kazań,
tylko przypomnieć o pewnej Miłości;
Ona jest źródłem odwagi, wierności,
wypełnieniem wszystkich praw i przykazań.
* K. Miaskowski, Historyja gorzkiej męki i okrutnej śmierci Boga Wcielonego Jezusa Pana, Kraków 1612.