To nie była wielka miłość
nie zmieniono ją na powieść,
została dmuchawca trwałość
trzeba to pod dywan zamieść.
Posprzątać tego nie umiem,
choć szósty raz już próbuję,
nic już z tego nie rozumiem,
że cię poznałam – żałuję.
Została mi belka w oku,
został bok włócznią przebity,
owoc nie przywrócił wzroku,
grzech nie jest figą zakryty.
Adamie! Gdzie jesteś? – pytam,
odpowiada mi syczenie.
Rozpacz zabija i znikam,
pozostaje zapomnienie.
Wierzę, że weźmie z Szeolu,
że zrodzi Zbawcę wiecznego,
że światu nada koloru,
że zbawi mego miłego.
Za siebie również się modlę,
za nasze błędy przepraszam,
za nasze dzieci się modlę,
łaski u Stwórcy wypraszam.
Ognisty płomieniu Ducha,
nad wodami się unosisz
ocal, bo wiara tak krucha,
za nami u Boga prosisz.
Piękny wiersz, łzy same plyna