Przejdź do treści

Znaki ze spacjami lub słowa, jaka to długość?

    Czasami na pisanie tekstów przyjmuje się określoną jednostkę, najczęściej są to znaki ze spacjami. Najpopularniejsze jest rozliczanie się za 1000 znaków ze spacjami.

    Jaka to długość?

    –Czeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeść. Wiesz, że im więcej e w wyrazie cześć to tym bardziej ktoś jest tobą zainteresowany?
    – Czść

    Czy ma to sens? W wielu przypadkach nie. Niekiedy copywriterzy mogą niepotrzebnie wydłużać tekst, aby dobić do określonego pułapu znaków.

    Należy rozróżnić znaki ze spacjami i słowa. 1000 słów to byłoby tyle [uwaga, będzie długo]:

    Kobieta w średnim wieku w szarym płaszczu zastanawiała się po raz pięćdziesiąty dlaczego żyje na tym zakichanym świecie. Pogoda była beznadziejna, deszcz lał jak z cebra od dwóch godzin i nie zamierzał przestać, ludzie mijali ją, a ona nawet nie zwracała na to uwagi. Pogoda była beznadziejna, władza była beznadziejna, kraj, w którym żyła był beznadziejny, ale i tak najbardziej beznadziejne było jej życie. Bez perspektyw, bez szans na poprawę.

    Kiedy tylko skończyła studia wszystko wydawało jej się takie cudowne. Ukończyła doradztwo zawodowe w Krakowie na jednym z najlepszych uniwersytetów. Rodzice promienieli dumą, bo ich córeczka miała magistra, była kimś. Trud, który włożyli w jej wychowanie nie poszedł na marne, a oni mogli pochwalić się przed sąsiadami jej wiedzą. Ona sama wierzyła, w swej naiwności, że dobre studia dadzą jej dobrze płatną pracę, bogactwo, prestiż i wszystko co najlepsze. Niestety tak kolorowo nie było, a życie bardzo szybko wystawiło się do niej tylną częścią ciała nie pozwalając jej na spełnianie marzeń. Pracowała z najróżniejszymi ludźmi i w najróżniejszych pracach: sprzątaczka, kasjerka na kasie w Biedronce oraz, przez krótki czas, jako doradca zawodowy w wyższej szkole zawodowej, ale szybko ją stamtąd wyrzucili twierdząc, że nie ma najlepszych kwalifikacji.

    -A jakie mam mieć niby kwalifikacje do cholery? – powiedziała w ostatniej chwili odskakując przed najeżdżającym tirem,który zatrąbił na nią donośnie. – Jakie mam mieć skoro moje życie nie dało mi nawet szansy aby coś zrobić.

    -Życie każdemu daje drugą szansę – powiedział mijający ją mężczyzna w czarnym płaszczu uśmiechając się do niej dobrotliwie.

    -Każdemu tylko nie mnie.

    Przeszła jeszcze kilka przecznic, a następnie skręciła w wąską uliczkę, która samym swoim wyglądem alarmowała, że nie należy w nią wchodzić. Czarny otwór, na którego końcu znajdowała się najbardziej zaniedbana polska rudera. To był właśnie jej dom, tak samo smutny i niedostrzegalny dla otoczenia jak jego właścicielka. Gdyby nie skręcała tam dzień w dzień od ponad siedmiu lat pewnie nawet nie zauważyłaby obecności ulicy, którą nawet najwięksi żule oraz menele omijali z daleka. Tak, ta ulica miała bardzo złą sławę, tak samo jak dom, w którym mieszkała.

    Kasia Cywolska kupiła go od znajomego znajomego znajomego, a tamten znajomy miał znajomego, który miał znajomego sprzedającego mieszkania po bardzo atrakcyjnej cenie. Nawet nie patrząc na wystrój domu, nie wiedząc zupełnie gdzie na mapie znajduje się ta miejscowość kupiła go za prawie siedemdziesiąt tysięcy. Zawsze marzyła żeby mieć coś własnego choćby to było najgorsze mieszkanie w całym województwie. Kiedy po raz pierwszy przekręciła kluczyk w drzwiach poczuła się jak wtedy kiedy mając pięć lat rozpakowywała prezent bożonarodzeniowy. Życie jednak jak na złość znowu sobie z niej zakpiło w żywe oczy, bo zobaczyła dwa pokoje, kuchnię z grzybem zamiast ścian i malutką łazienką z prysznicem, a zamiast sedesu pisuar. Jedyną zaletą tego domu było to, że nikt nie zwracał na niego uwagi. Nawet komornik nie przychodził, mimo że od dnia, w którym Katarzyna kupiła to mieszkanie nie zapłaciła ani razu za czynsz, gaz, elektryczność i inne tego typu rzeczy.

    Do właśnie tego domu weszła w to deszczowe popołudnie zamykając się na klucz, mimo że żaden złodziej nie miałby co tutaj zbytnio kraść. Usiadła na kanapie, która dni swojej świetności miała dawno za sobą i zaczęła rozwiązywać krzyżówkę znajdującą się w gazecie z poprzedniego stulecia. Tak jej minął dzień, na nicnierobieniu, a w nocy ubrała się w czepek i fartuszek i wyszła z domu do hotelu, w którym pracowała dorywczo jako sprzątaczka. Dzięki tej pracy przynajmniej nie miała czasu na rozmyślaniu o bezsensie swojego życia i miała się za co utrzymać.

    Idąc w deszczu bez parasola dziękowała Bogu w myślach, że żaden normalny człowiek nie pałętał się o tej godzinie po ulicach. Katarzyna nie lubiła zawierać nowych znajomości ani utrzymywać relacji ze starymi znajomymi. Jedynymi ludźmi, na których jej zależało byli jej rodzice i jej młodszy o siedem lat braciszek. Byli, bo już od trzech lat nie żyli. Ojciec miał wylew, matka zmarła miesiąc po nim z tęsknoty, a brat dzień po odebraniu prawa jazdy wsiadł do samochodu i podczas wyprzedzania nie zdążył zjechać na swój pas i został zmasakrowany przez nadjeżdżający z przeciwka samochód dostawczy.

    Kobieta starała się nie myśleć o nich za często, bo i po co? Te wspomnienia potęgowały tylko jej cierpienia, a tych miała już zdecydowanie za dużo.

    -Wyglądam normalnie jak Kopciuszek przed przemianą – powiedziała Kasia przeglądając się przez chwilę w jednej z witryn sklepowych.

    Już miała pójść dalej kiedy zdała sobie sprawę, że ktoś jej się przygląda. Odwróciła się i ujrzała kilka metrów przed sobą tego samego mężczyznę, z którym rozmawiała dzisiejszego popołudnia. Przyjrzała mu się z trochę większą uwagą jako, że nie często zdarzało jej się zobaczyć tego samego osobnika płci przeciwnej jednego dnia.

    Miał na sobie ten sam czarny płaszcz co wcześniej, jego brązowe włosy wyglądały jakby dopiero co wyszedł od fryzjera. Uśmiechnął się do niej odsłaniając śnieżnobiałe zęby.

    -Miło mi panią ponownie widzieć – powiedział kłaniając się lekko. – Wcześniej niestety nie mieliśmy okazji się poznać. Niedawno się wprowadziłem w te okolice. Nazywam się Janusz Cebularz, a ty?

    Katarzyna obdarzyła go niechętnym spojrzeniem po czym odwróciła się do niego plecami i odeszła bez słowa. Dwadzieścia minut później zadzwoniła do drzwi ogromnego hotelu meldując swoje pojawienie się. Co prawda płacili jej za efekty pracy, a nie jak długo tam była, ale wolała dmuchać na zimno. Tego wieczoru miała do wysprzątania tylko korytarz i salę, w której Stefan, jej szef, przyjmował gości.

    -To pomieszczenie ma lśnić kiedy on się pojawi – powiedział szef do niej i jeszcze dwóch innych nowozatrudnionych sprzątaczek.

    -Oczywiście, panie Stefanie – powiedziały chórem towarzyszki Kasi, a ona tylko mruknęła coś pod nosem zamiatając kurze.

    Kiedy wysprzątała już wszystko co można było wysprzątać wyszła z firmy chcąc uciec przed deszczem. Biegła slalomem starając się unikać największych kałuż. Niestety nie wszystko poszło po jej myśli i weszła w ogromną kałużę.

    -Bodaj by mnie śmierć nagła zabrała! – zawołała wściekła i nie rozglądając się po ulicy wbiegła na jezdnię.

    Usłyszała donośne trąbienie, światła samochodu i przerażenie na twarzy mężczyzny, który nie zdążył wyhamować trafiając prosto w nią.

    Poczuła rozdzierający ból, a później otoczyła ją ciemność i nie czuła już nic.

    Jest różnica, prawda?

    Tekst musi mieć swój cel, a to czy użyjesz 20 słów czy 200 jest mniej istotne. Ważna jest treść i forma.

    Jeżeli tekst będzie poruszał w czytelniku odpowiednie struny i skłoni go do działania to niedobrany krój pisma będzie jedynie drobnym mankamentem. Chyba że ktoś pisze Comic Sansem to wtedy jest to niewybaczalny błąd.

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *